Ewa...skromna, delikatna, wrażliwa... taka była, taką ją zapamiętam.
Twarz ubierała w uśmiech, choć oczy często miała smutne, nieobecne.
Czy mogłam wiedzieć jaką skrywają tajemnicę?
Miała szybkie, energiczne ruchy, spryt. Była zawsze do dyspozycji.
Uczynna i ruchliwa, zwinna. Mało mówiła o sobie, swoim życiu.
Szła drogą nawrócenia, jaką podąża większość z nas.
Zbliżała się do Boga. Tęskniła za spotkaniami modlitewnymi u ojca Daniela w Częstochowie.
Byłyśmy tam kilka razy. Tam ładowała swoje akumulatory.
Towarzyszyłam jej w tej drodze. Rozmawiałyśmy o jej tęsknocie za mamą.
Jej mama od lat mieszkała w niebie.
Dawałam jej książki do czytania, rozmawiałyśmy o nich i o życiu.
Była wdzięczna...
Gdy moja córka podarowała jej walentynkę, kupiła jej poduszkę, tak podziękowała.
Czy zwykła poduszka może stać się niezwykła w obliczu czyjejś śmierci?
Ewa nie pożegnała się ze mną, czy wiedziała, że ten jej czas odejścia nadchodzi...nie wiem.
Wiem, że dla mnie jej słowa pożegnania są na małym, brązowym skrawku cienkiego płócienka poduszki. Nie ułożyła ich, nie napisała swoją ręką, ale z jakichś powodów właśnie tę poduszkę wybrała.
A ja mogę się teraz w nią wtulić i z tęsknoty za Ewą wypłakać.
Ewciu ten koniec życia jest początkiem Twojego nowego życia.
Na czas rozstania przytulę poduszkę... czekaj tam na mnie. Przyjdę...obiecuję.
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz